Anastasia Steele, studentka literatury angielskiej, w
zastępstwie swojej chorej przyjaciółki Kate, przeprowadza wywiad z bardzo
wpływowym, bogatym i nieziemsko przystojnym prezesem firmy Grey Enterprises
Holdings, Inc. – Christianem Greyem. Dziewczyna okazuje się być zupełnie do
wywiadu nieprzygotowana, a zadawane pytania, które wcześniej przygotowała Kate,
wprowadzają Anastasię w zakłopotanie. Patową sytuację pogłębia kolejne z pytań,
dotyczące preferencji seksualnych młodego prezesa firmy. To stosunkowo krótkie
spotkanie – Christian Grey jest bardzo zapracowanym człowiekiem – rozpoczyna
lawinę namiętności, która wraz z kolejnymi spojrzeniami Anastasii w szare oczy
mężczyzny, błyskawicznie rośnie, wypełniając całe dotychczas uporządkowane
życie skromnej miłośniczki prozy Thomasa Hardy'ego i sióstr Brontë, amplitudą nieznanych dotąd emocji, uczuć
i czynów.
Młoda kobieta zafascynowana Christianem Greyem, nie tylko
zgadza się spełnić większość z jego sadomasochistycznych oczekiwań i kaprysów,
ale też postanawia odkryć prawdę o jego dzieciństwie i zrozumieć mechanizmy
działania, które uczyniły tego człowieka zamkniętym w sobie, nieufnym i chcącym
kontrolować otaczającą go przestrzeń i ludzi. Anastasia chce zrozumieć swojego
„Pana”, a w tym całym pragnieniu, (nie)oczekiwanie zakochuje się w nim.
Zaczyna się w prosty sposób, rozwija w prosty, a kończy w
nieoczekiwany, bo pewnie nikt z czytelników nie wierzy, że bohaterka w końcu
pójdzie po rozum do głowy, i powie Christianowi, co o nim myśli (wprawdzie
myśli tylko na chwilę, bo zaraz zmienia zdanie i przeprasza go za swoje słowa, chociaż
i tak to wydaje się być dużym osiągnięciem).
Mimo wszystko, zadziwiające jest to, jak dużą popularnością
cieszy się na świecie powieść E.L. James. Cała trylogia, bo na Pięćdziesiąt
odcieni składają się powieści: Pięćdziesiąt twarzy Greya, Ciemniejsza strona
Greya i Nowe oblicze Graya, przyniosła pisarce tytuł „pisarki wszechczasów”,
nadany przez portal Amazon. Mimo wszystko, bo pierwsza część trylogii to kalka
kalki, a nawet kalka wielu kalek. To odbicie jest widoczne nie tylko na
przykładzie Zmierzchu Stephenie Meyer – tam bohaterka również
jest zakochana w powieściach klasycznych, a niebezpieczeństwo przebywania w
towarzystwie wampira, zostaje zamienione na niebezpieczeństwo obcowania z
sadystycznym Christianem. W jednym i w drugim przypadku, mezalians jest
oczywisty.
Tandetne powieści, podszyte erotyzmem i
obrazami – niemalże filmowymi – porno, zawsze miały swoich zwolenników. W
książce wbrew pozorom, brakuje wielu szczegółów, dzięki którym bohaterowie są
bardziej wyraziści, realni. Do samego języka powieści trudno się odnieść, bo w
pewnych fragmentach tekstu staje się niemalże rynsztokowy w otoczce seksualnej
przyjemności bohaterki, a w innych ociera się o absurd.
To, co wymyka się jarmarcznej tandecie tekstu
pierwszego tomu trylogii E.L. James, to ziarno (dosłownie, jakaś mała drobinka)
miłości, którą Anastasia obdarzyła Christiana, przy jednoczesnym
niedopowiedzeniu w tym temacie ze strony Greya. Pewnego rodzaju poświęcenie,
które z kolei stanowi kolejną kalkę zdarzeń innych powieści, chociażby znowu
Zmierzchu Meyer.
Do niczego dobrego również nie prowadzi
wykorzystanie przez autorkę utworów muzyki klasycznej, zarówno na gruncie
tematycznym oraz interpretacyjnym powieści. Prezes Grey Enterprises
Holdings, Inc., nie tylko często słucha, ale także sam wykonuje partie utworów
muzyki poważnej. Być może uzasadnienie interpretacyjne mogłoby zaistnieć, gdyby
pisarka zdecydowała się na poważniejsze potraktowanie charakteru bohaterów
książki oraz okoliczności, w jakich się znaleźli, ale niestety w pierwszym
tomie trylogii tak się nie dzieje.
Pięćdziesiąt twarzy Greya E.L. James, to powieść, która nie
powinna podlegać jakiejkolwiek ocenie. Jako uzasadnienie mogę podać chociażby fakt,
że w tej powieści po prostu nie ma, czego oceniać. Wszystkie działania
bohaterów zmierzają w jednym, jasno określonym kierunku, i niczego więcej
czytelnik nie powinien oczekiwać, jak urzeczywistnienia tych dążeń. Nie ma
zaskakujących zwrotów akcji, nie ma ciekawych dialogów, a psychologia bohaterów
istnieje w stopniu minimalnym, można by rzec – ćwiczeniowym.
Z tego ogólnego zainteresowania prozą E.L. James, wyłania
się jeden, wyjątkowo niepokojący fakt. Czyżby od dobrej powieści,
bestsellerowej, takiej, po którą sięgają miliony czytelników, która stoi na
szczycie prestiżowej listy „The New York Times’a” oczekiwano tak mało, tak
niewiele, prawie tyle, co nic?
Już w listopadzie – 07.11 – Wydawnictwo Sonia Draga
zapowiada wydanie drugiej części trylogii, a 9 stycznia 2013 roku ukaże się
ostatni tom Pięćdziesięciu odcieni – Nowe oblicze Greya.
Prześlij komentarz