Czternaście „Czarnych obrazów”

sobota, 19 marca 2011

Ojciec – Francisco Goya y Lucientes – genialny królewski malarz, nie potrafi zrozumieć zachowania i sposobu życia swojego jedynego syna. Ekstrawertyk, czerpiący garściami wszelkie przyjemności z otaczającego go świata, skrywa się w opadającej na niego ciszy. Nić porozumienia pomiędzy ojcem a synem, została dawno temu przerwana i nie ma sposobu na jej powiązanie. Wzajemne relacje zostają ograniczone do tolerowania swojej obecności, przy jednoczesnym ograniczeniu wymiany zdań pomiędzy dwoma mężczyznami. Cień rzucany przez Francisca, staje się mentalnym więzieniem jego syna. Jego słowa stają się dla niego śmiercionośnym jadem; osoby pozostające w towarzystwie nadwornego malarza króla, spijają mu słowa z ust jak ambrozję. Francisco skrywa pewną tajemnicę – grzech śmiertelny, który nawet królewskiemu malarzowi nie może zostać wybaczony.

Syn Francisca – Javier – pozostaje pod silnym wpływem ojca. Fatum wiszące nad jego życiem ma konkretną postać i twarz. Niemoc Javiera kumuluje się w mroczną, mazistą substancję wyobrażeń syna o ojcu. W podmadryckim domu Goyi – Quinta del Sordo – na ścianach powstają Czarne obrazy, których autorem nie jest Francisco, lecz Javier. Co jest treścią powstałych arcydzieł? Czy Javier traci rozum malując czternaście obrazów upadku?

Wnuk Francisca – Mariano – pragnie aby jego ojciec, był podobny do dziadka. Nie rozumie zachowania Javiera, i uważa go za geniusza ignorancji. Jego przerażenie wywołuje nie tylko zachowanie ojca, ale także jego wizja malarska. To, co powstało na ścianach Domu Głuchego, uważa za objaw szaleństwa ojca i zatrucie jego umysłu mrocznymi demonami zniewolenia.

Jacek Dehnel w swojej powieści Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya, kreśli trzy portrety: geniusza-hegemona, niewolnika-Nemezis oraz pragmatyka-ignoranta. Ten wielogłos odsłania załamanie i upadek wzajemnego porozumienia pomiędzy ojcem, synem i wnukiem. Patriarchalność ukazana w Saturnie, niesie ze sobą obraz zguby i rozszczepienia wrażliwości, gdzie staje się ona nowotworowym istnieniem, powodującym śmierć indywidualności człowieka.

Awers psychologiczny Francisca, jest obrazem geniusza vibrato światła i barw.
Rewers psychologiczny Francisca, jest obrazem hegemona.
Saturn jest jego rewersem.

Cóż większego na świecie niż twoje apetyty? Zjadłeś już sześcioro i pożerasz siódme; co jakiś czas przerywasz żucie (w niekończących się ciemnościach długo jeszcze odbija się echo chrzęszczących kości przedramienia, paliczków grzechoczących w ogromnej pieczarze pod twoim podniebieniem, śliny i krwi przelewających się całymi wiadrami po ruchliwym języku), spluwasz, głośno bekasz i rugasz bezgłowe ciało, które ściskasz muskularnymi paluchami tak mocno, że kłykcie bieleją, a dziecięca skóra pęka i wypływa spod niej gęsta, jasna krew: „Łamago, niedojdo, niechluju, klucho – mówisz – nierobie, skulidupo, pasożycie, leniu śmierdzący, impotencie, słabeuszu, mimozo, amebo – mówisz – pomyłko, śmieciu, niedorobku, wypierdku”. Charczysz i plujesz, i wgryzasz się po raz kolejny, aż po łokieć, ciągniesz zębami ochłapy mięsa, ścięgna, strzępy skóry. „Zobacz, jak się spasłeś, wyglądasz jak baba, patrz na ten twój otłuszczony babski tyłek, dupa jak u dziewuchy, i to z tych grubszych, bij się wierzgaj! A ty nic, nogi zwiesiłeś, rąk nie masz, głowy nie masz, czym się teraz nażresz, łasuchu? Bądź mężczyzną! Bądź mężczyzną!”

Jacek Dehnel Saturn

Prześlij komentarz