W ogrodzie...

wtorek, 13 lipca 2010

…Tamtego roku, pamiętam, z początkiem czerwca przyszły niemal letnie upały. W ogrodzie wszystko kwitło, jaśminy, bzy i caprifolium pachniały oszałamiająco, zwłaszcza wieczorem. Przy najlżejszym powiewie wiatru spirea sypała śniegiem płatków. Było pięknie.
(fragment powieści)

Czasami nasze wybory jedynie zdają się właściwymi, utęsknionymi i oczekiwanymi, ale kiedy już się staną, kiedy zaczną istnieć w naszej rzeczywistości, kiedy sami pozwalamy im objawić swoją obecność, dopiero z perspektywy czasu dochodzimy do wniosku, że nie są one tak dobre, jak się wydawały. Wtedy pojawia się w naszej świadomości myśl, jak gość z jaśniejszej krainy, takiej w której słońce świeci dzień i noc, która „mówi” nam – Przecież dobro wasze, było tym, co posiadaliście. Dlaczego zmieniliście tą postać rzeczy? Dlaczego zamieniliście dom z ogrodem, na mieszkanie z balkonem?

Czasami też miewamy wielkie nadzieje, tak jak te Dickensowskie… A one z biegiem czasu kruszeją; w pięknym zamku najpierw pęka mur, później wali się jedna z jego części, aż w końcu zostaje nam na dłoni jedno ziarenko piasku… Niczym na dłoni Cesarzowej z niezapomnianego filmu Wolfganga Petersena – Niekończąca się opowieść. Tyle… i oto, co zostało z naszych wielkich nadziei. Ale nadzieja ma to do siebie, że nie znika tak szybko. Może być mała jak to wspomniane ziarnko piasku, z którego na nowo możemy odbudować nasz pałac.. – jeszcze piękniejszy. Czeka nas dużo pracy, wiele wysiłku, cierpienia, gorzkich łez i – zapewne – smutku. Ale przecież to wszystko się opłaci. Zawsze się opłaca. Dickens ma rację.

To refleksje dotyczące książki Katarzyny Krenz – W ogrodzie Mirandy. Ta powieść przenosi czytelnika do prawdziwego ogrodu myśli. Tam, gdzie zakwitają ogniste rozczarowania, błękitne nadzieje, lawendowe pragnienia i jak ciepły deszcz – przejrzyste niedookreślenia stanu emocjonalnego. Jest mi niezmiernie miło przywitać na stronach tej książki gościa specjalnego – Iris Murdoch. (Wielkie podziękowania za jej zaproszenie należą się Autorce!) Może powieściowa sfera jej obecności jest zroszona łzami bohaterów, lecz doskonałość Iris Murdoch jako twórczyni takich dzieł jak: Skromna róża, Zielony rycerz czy chociażby ostatnia jej powieść – Dylemat Jacksona, jest w moim mniemaniu – bezsporna i nie pozostawiająca żadnych wątpliwości.

Prześlij komentarz