"Dom w Riverton", czyli zimowe łapanie motyli

niedziela, 23 stycznia 2011

Jest zima 1999 roku. Dziewięćdziesięcioośmioletnia Grace Bradley wraca wspomnieniami do swojej młodości i domu w Riverton. Duchy przeszłości niosą ze sobą fascynacje miejscem i poznanymi osobami, roztaczają niezapomniany klimat domostwa i tajemnicy, pilnie strzeżonej przez długie lata.
Ursula Ryan pracuje nad filmem opowiadającym o związku poety Robbiego Huntera z siostrami Hannah i Emmeline Hartford. Prosi Grace – dawną służącą domu w Riverton – o konsultacje i pomoc oraz wyrażenie swojej opinii na temat projektu filmowego, będącego ważnym przedsięwzięciem młodej reżyserki.
Czy zamieszkującej w domu spokojnej starości – Grace, uda się ochronić rodzinną tajemnicę przed jej ujawnieniem? A może jej odkrycie przyniesie ze sobą nie ból i rozgoryczenie, lecz spokój i ukojenie? Co się wydarzyło nad jeziorem, w lecie 1924 roku?

Kate Morton opowiada historię wielowątkową; z pasjonującymi charakterami bohaterów, które przeplatają się z tajemnicą, zniewoleniem, metafizycznym lękiem o utratę dziedzictwa i metafizyczną bojaźnią o losy, traconego powoli, czasu wiecznej szczęśliwości.
Barokowy język opisów dopełnia klimatu powieści i sprawia, że czytając ten debiut, łatwo przywołać doskonałe opisy występujące w Rebece Daphne Du Maurier, Okruchach dnia Kazuo Ishiguro, czy nawet Villette Charlotte Brontë.

Dom w Riverton napisany przez Kate Morton w 2006 roku, stał się bestsellerem „The Sunday Timesa” w 2007 roku, a w rok później „New York Timesa”.

Zeszłego listopada przyśnił mi się koszmar.
Mieliśmy rok 1924 i znowu byłam w Riverton. Wszystkie drzwi prowadzące na taras zostały pootwierane, a jedwabne zasłony unosiły się w powiewach letniej bryzy. Wysoko na wzgórzu, pod starym klonem, stała orkiestra. Otulone ciepłem skrzypce leniwie grały jakąś melodię. Powietrze rozbrzmiewało donośnym śmiechem i brzękiem kryształowych kieliszków, a niebo miało ten odcień głębokiego błękitu, którego w czasach wojny nikt nie spodziewał się ujrzeć ponownie. Jeden z lokajów, odziany w elegancki czarno-biały frak, nalewał szampana do kieliszka ustawionego na szczycie szklanej wieży, a wszyscy wokół klaskali, urzeczeni tym wspaniałym marnotrawstwem.
Jak to bywa w snach, zobaczyłam również samą siebie. Przechadzałam się wśród gości. Szłam wolno, znacznie wolniej niż w prawdziwym życiu, a wszyscy wokół zlewali się w jedną niewyraźną gmatwaninę jedwabiu i cekinów.
Szukałam kogoś.


Kate Morton Dom w Riverton

Prześlij komentarz