Księga Deliverance Dane

sobota, 12 lutego 2011

1692 rok – Deliverance Dane zostaje oskarżona o praktykowanie czarów i prześladowanie za pomocą uroków młodych dziewcząt, w słynnym procesie czarownic w Salem. Deliverance jest niewinna prześladowań, a zarzuty to jedynie głupota i urojenia młodych kobiet. Jeśli zaś chodzi o praktykowania magii, to Deliverance Dane jest czarodziejką. Córka kobiety – Mercy – wraz z umiejętnościami matki dziedziczy wyjątkową księgę pełną magicznych przepisów i zaklęć, mających nie tylko pomagać ludziom, ale także chronić ich przed złem.
Księga przechodzi z pokolenia na pokolenie, z rąk matki do rąk córki, aż w pewnym momencie swoich dziejów zostaje sprzedana...
Jednakże umiejętności czarodziejki, zaczynają upominać się o swoje dziedzictwo.

1991 rok – Connie Goodwin jest doktorantką Uniwersytetu Harvarda, która przyjeżdża do opuszczonego i ukrytego w tajemniczym ogrodzie domu zmarłej babci, aby przygotować go do jesiennej sprzedaży. Mające swoje miejsce dziwne zdarzenia, toczące się wokół Connie i jej pracy doktorskiej, zdają się łączyć z jej życiem osobistym i historią rodzinną. Bardzo ważną staje się potrzeba odnalezienia zaginionej księgi, i to nie tylko ze względu na źródło pierwotne jakie ona stanowi dla przełomu w badaniach naukowych Connie, ale przede wszystkim ze względu na zdrowie i życie ukochanego Sama, konserwatora dzieł sztuki poznanego w trakcie poszukiwań.

A wszystko zaczyna się od starej Biblii i znalezionego w niej klucza z przypiętą karteczką…

Debiutancka powieść Katherine Howe Zaginiona księga z Salem przywodzi na myśl tajemniczy, czarodziejski ogród w którym piękno zostało ukryte pod uschniętymi kępami trawy i zwalonymi, spróchniałymi drzewami. Jej czarujący oniryzm jest jak prerafaelickie arabeski Williama Morrisa. Zachwycający, tajemniczy i pełen obrazów iluminujących ciepłymi barwami.

Autorka jest doktorantką zajmującą się historią Ameryki i Nowej Anglii na Uniwersytecie Bostońskim, gdzie prowadzi seminaria na temat magii i czarów w dawnych wiekach. Jest potomkinią Elisabeth Howe i Elisabeth Proctor – kobiet z Salem oskarżonych o czary.

Connie wyrzuciła więc swoje pełne imię z pamięci, jak co roku wyrzuca pantofle, z których wyrosła. Zapomniała je tak doszczętnie, ze teraz odkryła je ponownie, a w dodatku uświadomiła sobie, że ma ono również samodzielne znaczenie. Constance. Stałość. Stateczność. Akt niewzruszonego trwania. Stan istnienia lub kondycja warte, by do nich dążyć. Jak Grace, łaska. Jak Deliverance, zbawienie.
– O, mój Boże – szepnęła, szeroko otwierając oczy. Nagle zyskała absolutną pewność. Oczywiście. I jeszcze Sophia, według Liz greckie słowo oznaczające mądrość. Mercy, miłosierdzie. Prudence, rozwaga. Patience, cierpliwość. I powściągliwość, Temperance, której łagodna twarz z połowy dziewiętnastego wieku spoglądała z portretu w jadalni babci. Te imiona to milczące ogniwo łączące łańcuch kobiet znany Connie z obecnego życia z łańcuchem tych, które tropiła w przeszłości. Ich nazwiska zmieniały się wraz z małżeństwami i upływem czasu, ale imiona niewzruszenie wyznaczały genealogię.


Katherine Howe Zaginiona księga z Salem

Prześlij komentarz