Zaczyna się od Johanny i mebli, które mają zostać przewiezione pociągiem. Są „prawie nowe”, w bardzo dobrym stanie i kobieta ma nadzieję, że w równie dobrym zostaną dostarczone na miejsce, bez otarć i zarysowań. Gdyby nie fałszywe listy, mebli nie trzeba by było nadawać koleją. Jahanna, z tego samego powodu zmyślonych listów, kupiła „U Milady” brązową wełnianą sukienkę – drogą, nawet za drogą dla Johanny, ale przecież czego nie robi się dla prawdziwego uczucia?
Dla Jinny, rzeczywistość zyskuje nieco inny wymiar po diagnozie lekarza. Słońce niemiłosiernie pali. Lepiej zostać w półcieniu i w samochodzie, niż wyjść z niego i rozmawiać z ludźmi. Kiedy nieznany chłopak proponuje dojrzałej kobiecie odwiezienie jej do domu, a ta zgadza się, rzeczywistość nieoczekiwanie powraca – przynajmniej na chwilę – do swojego wcześniejszego wymiaru.
Dla czytelnika opowiadanie może być ciekawe, nudne, fascynujące, może wywoływać łzy, uśmiech na twarzy, albo też złość. Może również wywołać oburzenie i spowodować, że czytelnik obrazi się na autora. A zwłaszcza, jeśli opowiadanie jest o tym konkretnym czytelniku. Dodatkowo to, co w nim jest napisane na jego temat, nie jest godne pochwały – nawet wtedy, kiedy jest tylko literacką fikcją... Takie opowiadanie może spowodować, że czytelnik poczuje się dotknięty.
Czy pragnienie bycia z kimś, może być większe od samego trwania w związku? Nawet wtedy, kiedy pragnienie wydaje się być tylko niegroźną teorią, założeniem jeszcze z czasów młodości, lękiem przed odrzuceniem i doświadczeniem – nawet na krótki czas – samotności. A jeśli taka teoria zostaje zweryfikowana przez praktykę, która jest jeszcze większym ograniczeniem i zniewoleniem niż samo teoretyczne założenie bycia z kimś za wszelką cenę, to czy ucieczka od życia, od praktyki, może coś zmienić? Dla Queenie teoria i praktyka życia nie idą w parze, a ucieczka od wybranego mężczyzny staje się jedynym rozwiązaniem, które pozwoli na przełamanie wewnętrznego impasu.
Fiona zaczyna tracić pamięć. Na kuchennych szafkach pojawiają się małe żółte karteczki z napisami przypominającymi, co ukrywa zamknięta szuflada. Wcześniej też były poprzyklejane różne kartki, ale ich treść bardzo różniła się od tej, która teraz widnieje na sprzętach domowych. Dla Granta umieszczenie żony w zakładzie zamkniętym jest doświadczeniem, jakiego jeszcze nigdy nie przeżył, a także próbą wytrwałości, cierpliwości i zrozumienia trudu trwania przy osobie, która zostaje powoli zwalniana przez wszystkie doświadczenia i wspomnienia. Jedyne silne bodźce, które mogą mieć wpływ na kobietę, ukrywają się w zmiennych emocjach i huśtawce nastrojów, spoza których czasami wyłania się przywiązanie do konkretnego człowieka. W trakcie miesiąca, w którym Grant zgodnie z zaleceniem personelu zakładu, nie mógł się spotkać z Fioną, kobieta zdaje się tracić wszystkie wspomnienia, które dotyczą ich wspólnego życia. Teraz jedynym mężczyzną, któremu okazuje znaczące uczucia jest Aubrey, przyjaciel z ośrodka, a może nawet z dzieciństwa…jeśli jej pamięć w tym przypadku ocaliła to, czego wcześniej doświadczyła. A jeśli ocaliła ten fragment, to może też gdzieś głęboko w jej umyśle, błąka się jakaś oderwana część ich wspólnej miłości – Fiony i Granta.
Kocha, lubi, szanuje… to zbiór dziewięciu opowiadań Alice Munro, opublikowanych w 2001 roku. W Polsce książka została wydana nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry, w grudniu zeszłego roku. Kanadyjska pisarka po raz kolejny zachwyca. Po tomach Zbyt wiele szczęścia i Widok z Castle Rock, czytelnicy mogą oglądać kolejne portrety bohaterów, dla których życie staje się wyzwaniem, szczęściem, błogosławieństwem i rozczarowaniem. Ten zachwyt opowiadaniami, wydaje się mieć swoje źródło w zachwycie pisarki samym życiem. Udaje jej się przelać na papier emocje obserwatorki codzienności, dla której zachwyt wypływa nie tylko z celebracji dzieła sztuki stworzonego przez człowieka, ale również z życia jego twórcy. A nawet przede wszystkim z niego. To, co może być dziełem, pozostaje w cieniu, zostaje ukryte gdzieś na drugim planie misternych portretów – miniatur, które zawierają tak dużą liczbę detali, że mogłyby się stać wielostronicowymi powieściami. Alice Munro właśnie wycina to, co jest wielkie, co może nosić znamiona geniuszu, a pozostawia codzienność taką, jaka jest w rzeczywistości. Klarowność i przejrzystość jej opowiadań, wynika z naturalnej skłonności odrzucania wszelkich ozdobników i patetyzmu. Zachowania bohaterów pozwalają na dokonanie adekwatnej do problemu diagnozy sytuacji, w jakiej się znaleźli. Czasami ta opisywana głębia chwili, staje się mikrokosmosem człowieka – zawiera w sobie wszystkie pierwiastki życia, wszelkie odcienie radości i smutku, żalu i nadziei, troski, cierpliwości i zniecierpliwienia, trwania i odejścia. Starość zajmuje w prozie Alice Munro właściwe jej miejsce. Nie zostaje ogołocona z refleksji i naturalnej młodości ducha. Nie jest starością, która zmierza do odejścia od problemów, cieni i blasków codziennego życia, ale jest ich aktywnym i niezwykle barwnym uczestnikiem. Bohaterowie Munro wraz z wiekiem zyskują i doceniają radość doświadczenia i dystans, a ich emocje pozostają równie silne i impulsywne, jak wtedy, kiedy zaczynały się ich historie.
Przenikliwość prozy Alice Munro, to przenikliwość nie tylko pisarki. To także przenikliwość psychologa, socjologa i filozofa. Te opowiadania, to wyjątkowe połączenie oszczędnej formy, barwnego obrazu, siły przekazu i maestrii emocji.
Prześlij komentarz