Są takie powieści, które nas – czytelników – potrafią zaskakiwać swoim klimatem, złożoną osobowością bohaterów, eleganckim oraz bogatym językiem, ukrytą w nich tajemnicą, dokładnością opisów czy też wyjątkowo interesującym zakończeniem. Suma tych wszystkich wymienionych, daje wynik, który jest dla nas zapowiedzią rozszerzenia listy powieści ulubionych, czyli takich, do których zechcemy wracać, po które się sięga jak po ciepły koc, albo filiżankę ulubionej herbaty.
Już po raz trzeci sięgam po powieść Kate Morton, australijskiej pisarki, dla której pisanie powieści jest nierozerwalnie połączona z miłością do literatury. W każdej z trzech jej książek, czytelnik może wyczuć coś, co cechuje pisarza zakochanego w opowieściach; jakaś subtelna nić przeplata wydarzenia, łącząc ze sobą wszystko, co powinno stanowić całość przekazywanej historii, co musi być ze sobą złączone jak kartki książki – każda w odpowiedniej kolejności.
I tym razem Kate Morton nie zawodzi swoich czytelników. Milczący zamek to opowieść o rozstaniach i powrotach, o poszukiwaniu prawdy i o jej odkrywaniu. Jest to również powieść o powstawaniu opowieści, o narodzinach książek, które nas poruszają do głębi, tak bardzo, że są dla nas przewodnikami, punktami odniesienia i drogowskazami na przyszłość. Wyznaczają drogę, i to dzięki nim stajemy się tym, kim jesteśmy. Tak jak główna bohaterka Milczącego zamku – Edith Burchill – redaktorka londyńskiego wydawnictwa Billing & Brown, która pragnie odkryć tajemnicę dzieciństwa swojej matki, zrozumieć ojca, a tym samym odkryć własne korzenie. Czy miłość do literatury można odziedziczyć?
Po rozstaniu z mężem i wyprowadzce z dużego mieszkania, mieszczącego się w centrum Londynu, Edie próbuje odkryć tajemnicę dawno zaginionego listu, który właśnie przyszedł do jej matki Meredith. Adres zwrotny to Zamek Milderhurst, nadawcą zaś jest Juniper Blythe – córka tragicznie zmarłego pisarza Raymonda Blythe’a, autora słynnej, klasycznej już powieści – Prawdziwa historia Człowieka z Błota.
Edie postanawia dotrzeć do nadawczyni listu. Odwiedza Zamek Milderhurst i jego trzy mieszkanki, wiekowe córki słynnego pisarza – bliźniaczki Percy i Saffy oraz ich młodszą siostrę Juniper.
Meredith jako dziecko, w 1939 roku została ewakuowana z Londynu i zamieszkała w Zamku Milderhurst razem z rodziną Blythe. W 1941 roku, po powrocie do domu – jak twierdzi siostra matki Edith – Meredith zmieniła się. Stała się bardziej zamknięta w sobie, niedostępna i małomówna. To właśnie w tym okresie powinna otrzymać do Juniper zaginiony list, który odnalazł się po latach. Edith próbuje dociec prawdy i zrozumieć, co takiego działo się przez te półtora roku w zamku, podczas których jej matka zaprzyjaźniła się z najmłodszą córką pisarza.
Dodatkowo Edie pamięta z okresu wczesnego dzieciństwa, jak razem z matką stały pod bramą zamku, jednakże Meredith zaprzecza i twierdzi, że nigdy po 1941 roku nie odwiedzała Zamku Milderhurst.
Edie nie tylko odwiedzi siostry i odkryje tajemnicę matki, ale także zbliży się do niej i zrozumie ją. Dodatkowo stanie się dziedziczką tajemnicy Percy, i jako jedyna pozna prawdziwą historię Człowieka z Błota. Dowie się kim był, co się z nim stało i dlaczego siostry prawie nigdy nie opuszczały zamku.
Na życzenie Persephone Blythe, Edie ma napisać wstęp do nowego wydania Prawdziwej historii Człowieka z Błota. Czy zaskakująca geneza powieści Raymonda Blythe’a powinna ujrzeć światło dzienne? Czy tajemnica trzech sióstr: Persephony, Seraphiny i Juniper powinna zostać odkryta? Czy czytelnicy i miłośnicy powieści, powinni poznać jej prawdziwą historię?
Milczący zamek jest urzekającą historią narodzin tajemnicy, której odkrycie pociągnie za sobą smutek i cierpienie wielu osób. To opowieść o tym, jak miłość do książek może pomóc w zbudowaniu i odbudowaniu wyjątkowych więzów rodzinnych. To wreszcie opowieść o samotności ukrytej pod płaszczykiem twardego charakteru i niezłomnych postanowień.
Milczący zamek Kate Morton to książka – bliskie spotkanie. Opowieść, która wywołuje podobne uczucia do takich, które odczuwamy, kiedy czytamy dziennik lub pamiętnik bliskiej osoby.
A dla mnie to książka-wspomnienie odchodzącego lata i radosnych chwil pewnego ciepłego wieczoru:)
Wyjątkowo polecam na jeszcze słoneczne dni, i już coraz dłuższe wieczory:)
Zaczęło się od listu, który zaginął dawno temu i czekał pół wieku w torbie z niedoręczoną korespondencją na ciemnym strychu w Bermondsey. Czasami rozmyślam o tych setkach listów miłosnych, rachunków sklepowych, kart urodzinowych i pocztówek, wzdychających i pęczniejących od nieprzekazanych wiadomości, które szeptały do siebie w ciemnościach, czekając, aż je ktoś odkryje. Powiadają, że list pragnie odnaleźć swojego adresata, i prędzej czy później, czy się tego chce, czy nie, napisane słowa zawsze znajdą drogę, aby ujrzeć światło, aby ujawnić światu swoje sekrety.
Wybaczcie mi, jestem romantyczką. To skutek długich lat ślęczenia przy latarce nad dziewiętnastowiecznymi powieściami, kiedy rodzice myśleli, że śpię. Chcę powiedzieć, że to dziwne: gdyby Arthur Tyrell był nieco bardziej odpowiedzialnym człowiekiem i w Wigilię 1941 roku nie wypił o jedną szklankę grogu za dużo, po czym zamiast dokończyć roznoszenie poczty, nie wrócił do domu i nie zasnął pijackim snem, gdyby torba z niedoręczoną korespondencją nie wylądowała wciśnięta na strychu, ukryta starannie aż do jego śmierci pięćdziesiąt lat później, kiedy jedna z córek listonosza wygrzebała ją ze sterty rupieci i zadzwoniła do „Daily Mail”, wszystko potoczyłoby się inaczej. Dla mojej mamy, dla mnie, a zwłaszcza dla Juniper Blythe.
Kate Morton Milczący zamek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Prześlij komentarz