literatura francuska
Literatura belle èpoque: Colette – „Małżeństwo Klaudyny”
środa, 12 października 2011
W małżeństwie Klaudyny i Renauda, coś przestaje się układać. Młode małżeństwo decyduje się na wyjazd do Montigny. Klaudynie ta podróż jest potrzeba przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – ukoi tęsknotę, która ją trawi od dłuższego czasu, odwiedzając rodzinne strony, po drugie – zobaczy szkołę, miejsce, które tętni życiem i nowymi głosami młodych uczennic.
Wyjazd na kilka dni na wieś jest tym, czego Klaudynie brakuje w szarym, klaustrofobicznym i dusznym Paryżu. Mieście, w którym brakuje barw i świeżości. Brakuje wolności i niezależności.
Pobyt w szkole i rozmowy z nowymi uczennicami panny Sergent, rozpalają Klaudynę do czerwoności. Renaud martwi się o swoją młodą żonę, a jednocześnie dostrzega olbrzymi wpływ, jaki na nią wywiera rodzinne Montigny.
Po powrocie do Paryża, Klaudyna poznaje Rezi. Żona angielskiego oficera zaczyna ją fascynować. Swoją niezwykle jasną skórą, delikatnością, uległym charakterem i możliwością trzymania kobiety na dystans, przy jednoczesnej obserwacji, jak pali ją własna namiętność skierowana do chłodnej i beznamiętnej obserwatorki. Po kilku spotkaniach zdaje sobie sprawę, że to co czuje do żony oficera, może być czymś więcej niż przelotną namiętnością. Kobiety zbliżają się do siebie. Aby zachować dyskrecję, Klaudyna zwierza się Renaudowi ze swojego uczucia, jakie żywi do Rezi, a ten zgadza się im pomóc. Mogą spotykać się w mieszkaniu, które będzie dla nich azylem i świadkiem namiętnej czułości.
Wszystko się zmienia w chwili, w której odkrywa, że nie tylko ona sypia z Rezi. Kobieta została zdradzona podwójnie – przez ukochaną i przez własnego męża. Renaud jest kochankiem Rezi.
Klaudyna ucieka do ojca, Melanii i śnieżnobiałej Fanszetki. Ucieka do swojego ukochanego Montigny, aby w spokoju zrozumieć i poukładać swoje uczucia. Rozróżnić miłość od fascynacji i namiętności. Ocenić, która z nich jest dla niej ważniejsza, i do kogo żywi gorętsze uczucia – do Renauda, czy Rezi.
Małżeństwo Klaudyny jest ostatnią częścią czterotomowego cyklu, w którym narratorką jest ona sama. To też ta część, w której Klaudyna dorasta. Wartościuje i nazywa swoje uczucia i emocje. Próbuje je porządkować, ustalać ich wagę dla otoczenia i dla siebie samej. W tym tomie, Klaudyna zaczyna obserwować nie ludzi, lecz siebie.
Doszywa odcięty kilka lat temu materiał do sukienki, a ta staje się znacznie dłuższa.
Dzień upływa mi na szukaniu, krok za krokiem, okruch po okruchu, swego dzieciństwa rozproszonego po kątach starego domu; na spoglądaniu przez żelazne pręty ogrodzenia poskręcane przez glicynię siłaczkę, jak odmienia się, blednie, a później fioletowieje w oddali Góra Przepiórcza. Gęste lasy, o zieleni nieprzejrzystej i dostałej, niebieściejącej ku wieczorowi! O nich pomyślę dopiero jutro… Dziś opatruję swój ból i pielęgnuję go w zaciszu. Zbyt wiele światła, świeżego wiatru, zielone jeżyny kwitnące różowo mogłyby potargać leciutką otoczkę na zdrowiejącej ranie.
Colette Małżeństwo Klaudyny
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O Klaudynie już trochę słyszałam, więc możliwe, że przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Doskonale się czyta i długo pamięta :)
OdpowiedzUsuńIdealna lektura na długie, jesienne wieczory…